O karach i pokutach naznaczanych przez dawną inkwizycję

5/5 - (3 votes)

Skutkiem powszechnego zepsucia pojęć i zasad kanonicznych, trybunał inkwizycyjny, chociaż duchowny, przyznawał sobie prawo oznaczania wszel­kiego rodzaju kar doczesnych, wyjąwszy kary śmierci, i jeżeli nie miał władzy jej wyrzekania, dla kompensaty ustanowił, że skazani będą relaksowani t. j. wydawani w ręce sędziów świeckich, którzy wtedy zmuszeni byli skazywać ich na męki.

A tak, od lekko podejrzanych o błędy heretyckie aż do heretyków formalnie zatwardziałych i here­tyków recydywistów, każdy z tych nieszczęśliwych ponosił kary i pokuty, wzbudzające koniecznie żywe oburzenie przeciw trybunałowi, który je naznaczał w imieniu Boga miłosiernego i dobrotliwego.

Najmniejszej karze podlegał obwiniony, uważa­ny za lekko podejrzanego. Winien on był najpierw zgodzić się na uroczyste wyprzysiężenie się herezji, o jaką był podejrzany, następnie przygotowywano rodzaj obrzędu, na który zapraszano z góry wszyst­kich mieszkańców miasta. W dniu oznaczonym du­chowieństwo i lud zbierali się w kościele, oskarżony, lekko podejrzany, umieszczony był na wzniesionym tam rusztowaniu, gdzie stał z odkrytą głową. Odprawiano mszę świętą, a inkwizytor, przerywając służbę bożą, po epistole, miał kazanie przeciw heretykom.  Po czym podawano skazanemu krzyż i Ewangelię, i kazano mu złożyć wyprzysiężenie się, które powinien był podpisać, jeżeli pisać umiał-Następnie inkwizytor udzielał mu rozgrzeszenia, nawracał go, i nakazywał następującą pokutę:

„W dni Wszystkich Świętych, Bożego Narodze­nia, Trzech Króli i Najświętszej Panny Gromnicznej, tudzież każdej niedzieli postu, nawrócony miał się znajdować w katedrze i asystować procesji w ko­szuli, boso, z rękami na krzyż złożonymi; biskup lub proboszcz powinien go wtedy biczować, wyjąwszy niedzieli kwietniej, kiedy nastąpi pojednanie. W po­pielcową środę w tenże sam sposób powinien był znajdować się w katedrze, gdzie na cały czas postu wyganiano go z kościoła, w przeciągu zaś tego czasu powinien byt stać u drzwi, i stamtąd asystować służbie bożej. Zajmie to samo miejsce w „Wielki Czwartek, kiedy znowu nastąpi pojednanie. Każdej niedzieli postu będzie w kościele, gdzie po pojedna­niu wróci na swoje miejsce u drzwi, zawsze nosić będzie na piersiach dwa krzyże, koloru różnego od odzieży.”

Ta pokuta trwać miała przez lat trzy dla lekko podejrzanych o herezyjne błędy, pięć lat dla moc­no podejrzanych, a siedem dla gwałtownie podej­rzanych.

Heretycy formalni i dogmatyzujący, żądający nawrócić się, mieli po wyprzysiężeniu się i otrzy­maniu rozgrzeszenia, być zamknięci w więzieniu aż do śmierci.

Jeżeli oskarżony był heretykiem zatwardziałym lub upornym, skazywano go na oczyszczenie cho­ciaż nie był recydywistą. Zdarzało się jednak nie­kiedy, iż potrafiono go nawrócić przed auto-da-fe; w takim razie nie ginął, lecz zamykano go w wię­zieniu na zawsze.

Heretyk recydywista nadaremnie oświadczał się z postanowieniem powrotu do wiary; nie mógł już w żaden sposób uniknąć .kary śmierci; wy­świadczano mu jedynie tę łaskę, iż zwalniano go od mąk na stosie. Kat dusił go przed wydaniem na ogień.

Skazywano zaocznie obwinionych, którzy albo uciekli z więzienia, albo też takich, których nie można była aresztować, palono ich wyobrażenia. To samo działo się z kośćmi heretyków zmarłych przed nawróceniem.

A tak, inkwizycja nie przebaczała nikomu; obecni, nieobecni, a nawet umarli, zarówno figuro­wali haniebnie w auto-da-fe.

Niezależnie od wspomnianych kar i pokut, inkwi­zytorowie wymierzali jeszcze kary pieniężne, jak całkowita lub cząstkowa konfiskata majątku obwi­nionych i kontrybucje, stosownie do okoliczno­ści. Wygnanie, deportacja, infamia, utrata urzędu, zaszczytów i godności, należały także do liczby kar wymierzanych przez inkwizycyjne trybunały.

Ważną była okolicznością w wyrokach świętego oficjum formuła, umieszczona na końcu, dotyczą­ca oczyszczenia skazanego, w której inkwizytoro­wie prosili sędziego świeckiego, aby nie stosować kary głównej. Prośba ta zawsze tylko stanowiła formalność dyktowaną przez obłudę; liczne bowiem przykłady przekonywają, że skoro sędzia, stosując się do tej prośby, nie wydawał winnego na karę, to inkwizycja ścigała jego samego, i brała pod sąd jako podejrzanego o herezję, z uwagi, że niedbalstwo sędziego w wykonywaniu praw cywilnych przeciw heretykom, dostatecznie już czyniło go podejrzanym.

Zakończamy ten rozdział zamieszczając tu w ca­łości akt świętego Dominika, dotyczący nawróce­nia jednego heretyka. Ten dokument z pierwszych czasów inkwizycji, da dokładne pojęcie o srogości kar, wymierzanych na osoby w owym czasie nawra­cane, i przekona, że jeżeli Ś-ty Dominik nie szczycił się sławą założenia inkwizycji, jak o tern zapewniali niektórzy pisarze, to godnym był przynajmniej stać na czele inkwizytorów. Oto ów akt:

„Wszystkim wiernym chrześcijanom, którzy otrzymają ten list, Fr. Dominik, kanonik z Osmy, najniższy z grzeszników, pozdrowienie w Jezusie Chrystusie.

„Na mocy upoważnienia księdza de Citeaux, legata świętej apostolskiej stolicy (którego obowią­zani jesteśmy reprezentować), nawróciliśmy od­dawcę tego pisma, Roberta Ponce, który za łaską Bożą opuścił sektę heretyków; i rozkazaliśmy mu (po otrzymaniu obietnicy pod przysięgą, iż wy­kona nasze rozkazy), aby przez trzy następne niedziele, zdjąwszy odzież, pozwolił się prowadzić od bramy miasta aż do bramy kościoła, księdzu, który go będzie ciąć rózgami. Również nakazujemy mu za pokutę, aby nie jadł ani mięsa, ani jaj, ani sera lub wszelkiego innego posiłku pochodzącego z królestwa zwierzęcego, a to przez całe życie, wy­jąwszy w święta „Wielkiejnocy, Zielonych Świątek i Narodzenia Pańskiego, w które mu takowe jeść dozwalamy, a to na znak wstrętu do dawnej herezji; aby trzy razy do roku odprawiał post wielki i nie jadł przez ten czas ryby; aby przez całe życie pościł trzy razy na tydzień, wstrzymując się od ry­by, oliwy i wina, wyjąwszy w razie choroby lub ciężkiej pracy według pory; aby nosił odzież reli­gijną, tak co do kształtu jako i koloru, z dwoma małymi krzyżami wyszytymi na każdej stronie piersi, aby jeżeli to łatwo nastąpić może, każdego dnia wysłuchał Mszy świętej, a w niedzielę i święto znajdował się na nieszporach; aby pilnie odmawiał modlitwy dzienne i ranne, a „Ojcze Nasz” po siedem razy w dzień, po dziesięć wieczorem, a po dwanaście o północy; aby żył czysto, i aby to pismo okazywał raz w miesiąc proboszczowi swojej parafii, w Cereri, któremu rozkazujemy, aby był uważany za he­retyka, krzywoprzysięzcę i wyklętego i aby był wy­dalony z towarzystwa wiernych.”

Początek herezji i inkwizycji

5/5 - (3 votes)

Zaraz prawie po ustanowieniu chrześcijańskiej religii, pomiędzy wyznawcami jej powstały herezje. Pierwsze wieki kościoła wydały najwięcej sektarzy, na których czele stawali prawie zawsze biskupi i arcybiskupi. W tym to czasie pojawili się kolejno: Gnostycy, nauczający, że wiara dostateczną była bez dobrych uczynków; Mikołaici, żądający wspól­ności żon; Arianie, zaprzeczający współistotności, to jest równości istoty Syna z Ojcem, w Trój­cy Świętej; Apollinaryści, utrzymujący, że Jezus Chrystus nie przybrał podobnego nam ciała ludzkiego, ani rozumnej duszy; Nestorianie, głoszący że Maria nie była wcale Matką Bożą.

Monoteiści, obrońcy jedynej woli w Jezusie Chrystusie; Ikonoklaści, odmawiający wiary w obrazy, i niszczący takowe; Montaniści, utrzymujący, iż Duch Święty opowiadał przez usta Montana naukę daleko do­skonalszą od nauki apostołów; Pelagianie, których system dążył do zniesienia potrzeby łaski; Manicheusze, ustanawiający dwie zasady, jedną dobro­czynności, drugą wyrządzania złego; Donatyści, twierdzący, że prawdziwy kościół zniknął wszędzie, wyjąwszy jedyny ich, który posiadali w Afryce; fryscylianie, zapewniający że dusze były tej samej istoty co Bóg; Maccdonianie, zaprzeczający bóstwa Duchowi Świętemu, tudzież wiele innych sekt, wy­znających więcej lub mniej potępienia godne, wię­cej lub mniej śmieszne dogmaty.

Lecz herezja była błędem umysłu. Jezus Chry­stus żąda przebaczenia dla tego, kto w nią popadł, i pojednania się z nim nie tylko po dwakroć, jak wyrzekł Ś-ty Paweł, lecz po siedemdziesiąt siedem razy, to jest, ilekroć w nią wpadnie i żałować tego będzie; co przypuszczać każe, iż nie należy nigdy karać śmiercią człowieka będącego w błędzie.

Taka była niezmiennie nauka kościoła w pierw­szej jego epoce, to jest w pierwszych trzech wiekach, czyli do czasów soboru konstancjańskiego. Powszechne wówczas istniało przekonanie, że z heretykami należało postępować łagodnie i ludzko, według natchnień miłosierdzia, aby nie utwierdzać ich bardziej w uporze. Kościół nie myślał zgoła o ustanowieniu kar cielesnych na heretyków; karał ich jedynie ekskomuniką, a tylko wówczas uciekał się do surowości, gdy wyczerpał wszelkie środki perswazji, dla sprowadzenia ich na nowo do wiary. Wnosić należy, że do takiego postępowania, skła­niała pod pewnym względem kościół niemożność użycia świeckiej władzy przeciw heretykom, ponie­waż monarchowie byli jeszcze poganami; lecz nie­mniej zapewnić można, że nie wydano żadnego prze­śladującego edyktu.

Gdyby pierwiastkowy system kościoła co do heretyków był się utrzymał ściśle i po soborze konstancjańskim, trybunał inkwizycyjny nie byłby ist­niał nigdy, a zapewne i liczba rodzajów herezji byłaby mniejsza i nie tak trwała. Ale papieże i biskupi czwartego wieku sądzili, iż obowiązkiem ich jest wytępienie herezji: zaczęli naśladować postę­powanie, które niegdyś ganili duchownym pogań­skim, a potem korzystając z wpływu swojego na cesarzów, którzy przyjęli wiarę katolicką, skłonili Konstantyna i jego następców do ustanowienia praw cywilnych o heretykach, do uważania herezji za występki podpadające pod dolegliwe kary. W dru­giej więc epoce kościoła, to jest w przeciągu czasu od czwartego do ósmego wieku, ustanowiono kolej­no następujące kary: pozbawienie czci (infamia), pozbawienie godności i urzędów, konfiskatę majątku, pozbawienie prawa spisywania testamentu i dzie­dziczenia na zasadzie nadawczego przywileju, tudzież skazywanie na większe lub mniejsze kary pieniężne stosownie do okoliczności.

Zaledwie papieże uzyskali prawo cielesnego ka­rania heretyków, wnet ujrzeli potrzebę żądania innych, daleko surowszych praw, jak np. chłosta, wygnanie i deportacja.  Samych tylko Manicheuszów i Donatystów karano śmiercią, z powodu za­mieszek, jakie wywołali w Afryce, a nawet w samym Rzymie; lecz dla uchronienia się od prześladowań, jakimi cesarscy sędziowie obowiązani byli ścigać heretyków, dosyć było dobrowolnie wyprzysiądz się herezji, ponieważ władza sądowa była dopiero jeszcze tylko w wyłącznych wypadkach biskupom przyznawana.

Kościół hiszpański trzymał się wiernie ogól­nych praw karnych do chwili czwartego koncylium w Toledzie, które zgodnie z królem Sisenandem postanowiło oddanie judajskich heretyków pod roz­porządzenie biskupów, dla ukarania ich i zmuszenia do wyparcia się judaizmu. Kary wymierzane na tych, którzy z chrystianizmu przeszli powrotnie do pogaństwa, stosowano do charakteru delikwenta: ekskomunikowano i skazywano na wygnanie, jeżeli obwiniony był szlachetnego pochodzenia; chłostano, golono i pozbawiono mienia, jeżeli był z niskiego stanu.

W ciągu tej drugiej epoki cesarze i królowie nadali duchowieństwu mnóstwo przywilejów. Wkrót­ce potem pojawiły się fałszywe dekretalia, stwier­dzone powszechną prawie ciemnotą, jaka nastąpiła po wtargnięciu barbarzyńców. Dekretalia te nadały papieżom rzymskim taką przewagę u chrześcijańskich ludów, iż nie wątpiono, że władza papieska jest nieograniczona i że rozciągać się winna nawet do władzy świeckiej. I rzeczywiście, skoro tylko Rzy­mianie wygnali ostatniego swojego księcia Bazyle­go, papież Grzegorz II objął cywilne rządy Rzymu, a następca jego Grzegorz III w traktatach zawiera­nych z królami Longobardów, postępował zupełnie’ w charakterze świeckiego monarchy. Od tej pory papieże rozdawali królewskie korony, i bez oporu przywłaszczyli sobie prawo uwalniania poddanych od przysięgi wierności.  Posiedli oni taki wpływ, iż wszyscy chrześcijańscy królowie przekonali się o potrzebie dogadzania wszelkim zachceniom przy­jemność im sprawić mogącym. Przekonamy się ni­żej, ile to ustępstwo sprzyjało ustanowieniu in­kwizycji. Dotychczas papieże nie myśleli jeszcze o wybieraniu ludzi obowiązanych przekonywać się o prawowierności chrześcijan, trzymano się więc dawnych przepisów kościoła co do heretyków, usi­łując ich nawracać.

Lecz w trzeciej epoce ten system umiarkowa­nia i łagodności nieznacznie się zmienił, i od czasu wstąpienia na tron cesarza Michała, odnowione zo­stały wszelkie prawa skazujące na karę śmierci he­retyków Manicheuszów.   Ksiądz Teofan, sławny z pobożności i nauki, nie wahał się utrzymywać, iż palenie heretyków zgadzało się z duchem Ewangelii. Wkrótce potem Goteskal, zakonnik od Ś-go Bene­dykta, ogłosił błędną naukę o przeznaczeniu. Na­tychmiast zgromadziło się koncylium złożone z trzy­nastu biskupów i kilku opatów i skazało go na uwięzienie i na publiczne ochłostanie stu razami. Na początku jedenastego wieku, wykryto w Orlea­nie i w kilku innych miastach Francji heretyków zdających się wyznawać naukę Manicheuszów. By­ło to dostateczne do zwołania innego koncylium, które ich skazało na spalenie.  Wydano ich świec­kiej władzy, i ponieśli karę, którą im biskupi na­znaczyli.

Jednocześnie dwór rzymski rozkazał prześla­dowanie heretyków uważać za czyn zasługi, i w nagrodę tego rodzaju poświęcenia dla sprawy religii, wydawać apostolskie indulgencje. Te przykła­dy i wiele innych, które tu wymieniać byłoby za długo, przekonywają, jak dalece już oddalono się od zasady praktykowanej w pierwszych dwóch epokach kościoła chrześcijańskiego. Przez coraz to większą surowość, przygotowano kraje chrześcijańskich królów do przyjęcia inkwizycji, usta­nowionej dla prześladowania heretyków i apo­statów.

Taki był stan umysłów na początku czwartej epoki, wówczas gdy sławny Hildebrand zasiadł na apostolskim tronie pod imieniem Grzegorza VII. Przewaga, z jaką ten papież potrafił wpływać na chrześcijańskich monarchów, jakkolwiek przeciwna duchowi Ewangelii, przeszła wszystko co się działo za jego poprzedników. Zbuntowani Saksonowie obwinili przed papieżem cesarza Henryka m o herezję, a gdy się nie stawił na wezwanie, Grzegorz VII rzucił nań klątwę, uwolnił jego poddanych od przy­sięgi wierności i dozwolił obrać sobie innego mo­narchę. W owych nieszczęśliwych czasach panowa­ła tak wielka ciemnota, że ani królowie, ani bisku­pi nie byli w możności porozumieć się względem przeszkodzenia nadużyciom tego papieża i jego na­stępców co do klątw we dwunastym wieku.

Należy tu nadmienić koniecznie, że od czasu roz­dzielenia się dwóch cesarstw, aż do jedenastego wie­ku, kościół zachodni prawie zawsze cieszył się głę­bokim pokojem, i że jeżeli pokój ten bywał niekie­dy zakłócony, to ani herezja, ani heretycy, nie mie­li w tern żadnego czynnego udziału; lecz po zerwa­niu unii istniejącej między papieżami a cesarzami, powstały między nimi gwałtowne zatargi, które rozszarpały Zachód. Papieże i liczni ich stronnicy zapragnęli podnieść władzę kościoła do nieograniczoności; ze swojej strony cesarze pracowali ciągle nad osłabieniem tej władzy i nad utrzymaniem jej w najsprawiedliwszych granicach. Walka ta zro­dziła herezje Arnodystów, Wodejczyków, Albigensóio i t. p., daleko straszliwsze dla papieskiej władzy, bo wszystkie o których wspomnieliśmy wyżej, zbijały jedynie tajemnice wiary, a heretycy dwunastego wieku uderzali w najczulsze miejsca, mianowicie w moralność, karność i włącznie w po­wagę kościoła.

Ponieważ papieżom najwięcej chodziło o wyko­rzenienie tych herezji, więc dla dopięcia tego celu nic nie szczędzili, a nie poprzestając na najpilniej­szych śledzeniach, ośmielali się zabronić monarchom, nie będącym już ich wasalami, cierpienia herety­ków w swoich krajach, i rozkazywali aby ich powyganiano.

A tak wszystko zapowiadało ustanowienie inkwizycji, a idee rozpowszechnione podczas wojen krzyżowych ostatecznie dopomogły do usunięcia lekkich przeszkód, jakie papieże napotkać jeszcze mogli ze strony monarchów i biskupów. Już ludy przejęte były niedorzeczną maksymą, że nie tylko wolno prowadzić wojnę z tymi, których wiara różni się od wiary nauczanej przez kościół, ale nadto, że taka wojna stanowiła zasługę.

Nie zadowoleni ogłaszaniem krucjaty przeciw mahometanom, papieże rzymscy wzywali ludy do pochwycenia oręża w celu wytępienia heretyków w kra­jach chrześcijańskich, których przede wszystkim wyklinali. Więcej jeszcze uczynił Aleksander III: wyprawił do Francji legata swego, księdza de Clairveaux, dla wojowania z tymi heretykami, i widzia­no jak ów prałat, zbrojny tępiącym mieczem, wal­czył na czele sfanatyzowanego wojska i kilka francuskich prowincji spalił lub krwią zalał.

Krucyata takowa nie przyniosła wcale skutków, jakich się spodziewała stolica apostolska, oprócz kilku pozornych korzyści, które odniósł legat; na­stąpiło tylko to, co się widzi zawsze przy prześlado­waniu jakiegoś stronnictwa, że zamiast wytępienia go za pomocą użytych przeciw niemu surowych środków, owszem przyczyniono się do jego wzrostu. Papież Lucyan II słusznie zatrwożony wytrwaniem Albigensów, Wodejczyków, Ubogich z Lyonu i w ogólności wszystkich heretyków narbonejskiej Gallii, zwołał w 1184 r. wielkie koncylium do Werony, na którem miał się znajdować i cesarz Fryderyk I.

Koncylium to uchwaliło najsurowsze środki przeciw heretykom: postanowiło, że hrabiowie, ba­ronowie i inni panowie zaprzysięgną udzielanie zbrojnej pomocy kościołowi, dla wykrycia herety­ków i karania ich, a to pod rygorem ekskomuniki i pozbawienia ich własności ziemskich i urzędów; że mieszkańcy zobowiążą się również przysięgą do denuncjowania biskupowi, lub jego wysłańcom, wszyst­kich osób podejrzanych o herezję lub potajemne stowarzyszenia tworzących; że biskupi sami po dwa razy na rok zwiedzać będą wszystkie miasta i wsi swoich diecezji, w celu wykrycia heretyków; że wszyscy przez biskupów za heretyków uznani, a nie przyznawający się do swego występku, wydawani będą świeckiej sprawiedliwości; że na koniec trwają­cy w herezji na zawsze pozbawieni zostaną czci i usunięci od urzędów. W skutek takich postano­wień i za radą legata stolicy apostolskiej w Hiszpanii, Alfons II, król aragoński, rozkaz Wodejczyków, Ubogich z Lyonu, tudzież heretyków wszelkich in­nych sekt, wygnać ze swoich posiadłości, i zabronił poddanym swoim udzielać im schronienia, pod za­strzeżeniem kary za obrazę majestatu i konfiskaty majątków. Rozporządzenia te ponowił we trzy lata później syn jego Piotr II, pozwalając dotykać osoby nieposłusznych heretyków wszelkiego rodzaju prze­śladowaniami, wyjąwszy śmierci i wytrzebienia.

Kanoniczne przepisy postanowione przez koncylium werońskie w 1184 r. sprawiły, iż niektórzy, historycy datują od tej epoki zaprowadzenie inkwizycji. Główna idea tego kanonu bez zaprzeczenia stanowiła podstawę reguł tej instytucji. Zważywszy atoli, że owo koncylium zaleciło biskupom utrzyma­nie wiary, przekonamy się, że pisarze ci byli w błę­dzie. Wprawdzie koncylium werońskie ustanowiło to co uważało za potrzebne dla prześladowania here­tyków; lecz wypadało ustanowić jeszcze ciało du­chowne różniące się od władzy biskupiej, obowiąza­ne wykrywać i ścigać heretyków, a zależące bezpo­średnio od papieży, ciało tak uorganizowane, iżby królowie i inni monarchowie obowiązani byli ule­gać mu, pod karą klątwy i pozbawienia rządów. Organizacja takiego ciała nastąpiła dopiero w począt­ku trzynastego stulecia.

[Dzieje inkwizycji hiszpańskiej]