IX, X, XI, XII i XIII generalni inkwizytorowie. Koniec panowania Filipa II

5/5 - (2 votes)

Po wydaleniu ósmego inkwizytora generalnego Valdesa, Filip II powierzył ten urząd kardynałowi imieniem D. Diego Espinosa, biskupowi Siguenzy i prezesowi kastylijskiej rady. Espinosa był ulubieńcem króla, ale pomimo to popadł w niełaskę i zo­stał podobnie jak jego poprzednik wygnany po półrocznym sprawowaniu swojego urzędu i po wzięciu udziału w katastrofie księcia Asturii, tyle znanego z historii Hiszpanii i wielu romansów, pod imieniem D. Carlosa.

Tragiczna śmierć tego księcia nastręczyła po­wód do licznych bajek i dziwnych opowiadań, że uważamy za potrzebę przytoczyć tu ten wypadek, ponieważ w Europie dotąd jeszcze sądzą, że książę ów był ofiarą inkwizycji i miłości. Przykro nam, że musimy obalić przepyszne wzniesienie zbudo­wane przez niektórych heretyków i wielu romansopisarzy dla wystawienia na nim Don Carlosa jako zajmującego bohatera. Prawdą jest, że inkwizycja nie występowała nigdy, ani wydawała żadnego wy­roku; na tego dziedzica hiszpańskiej korony żadna także namiętność, żadna miłosna intryga nie przy­czyniła się do uczynienia go przedmiotem całej su­rowości ojca i jego sędziów. Don Carlos był to potwór, a ojciec jego obłudny, zimny barbarzyńca.

Od samego już dzieciństwa Don Carlos objawiał okrutne serce i upór graniczący prawie z wściekłoś­cią. Od owego już czasu ojciec powziął najgorsze przekonanie o jego charakterze, bo znał jego gwałtowność i wiedział, że to królewskie dziecię lubiło samo zarzynać króliki i ptaki, które mu z polowania przynoszono, i widocznie cieszyło się wido­kiem ich ostatnich drgań i śmierci. Don Carlos niegodnie obchodził się ze swoimi sługami, a na­wet z guwernerem i groźnym księciem Alby; za czym poszło jak najgorsze wychowanie i brak przymiotów serca przywiązujących ludy do swoich królów.

W 19-ym roku życia, Don Carlos upadł tak, iż musiano mu otwierać czaszkę. Wyleczył się, lecz odtąd cierpiał ból głowy niedozwalający oddawać się żadnemu rodzajowi pracy, bo mu to sprawiało pewien nieład w myślach i czyniło jego charakter jeszcze nieznośniejszym. Jeżeli do tych wszystkich niekorzyści dodamy nieprzyjemną powierzchowność, twarz bladą i śniadą, uzasadnione obawy o niezdol­ność jego do małżeństwa, przekonamy się wnet, że don Carlos nie był człowiekiem mogącym wzbudzić tkliwe uczucia w sercu swojej macochy, jak to przy­puszczali romansopisarze, i prowadzić miłosne korespondencje; bo zaledwie umiał pisać i nie potra­fił nigdy złączyć razem dwóch frazesów, co można poznać z jego listu do biskupa don Juana, który do­słownie brzmi:

„Do mojego mistrza biskupa: Mój mistrzu! Otrzymałem twój list w lesie. Jestem zdrów, Bogu wiadomo, jakby mi było przyjemnie odwiedzić cię z królową: donieś mi jak ci tam zdrowie służyło i czy tam dosyć chłodno. Pojechałem z Almedy do Buitrago, i to mi się bardzo dobrze wydało. W dwóch dniach udałem się do lasu, i jestem tu od środy aż do dzisiaj. Jestem zdrów. Kończę. Ze wsi, 2 czerw­ca. Mój najlepszy przyjacielu, którego mam na świecie! Twój bardzo wielki, który zrobi wszystko, co ode mnie zażądasz.   Ja książę.

Taki miał styl domyślny następca hiszpańskie­go tronu, ów dziki książę, który z prawa rodu po­wołany był do rządzenia tern królestwem w wieku odrodzenia nauki.

Zatem występkiem jego nie była ani kazirodna miłość, ani religijne opinie; lecz raczej rozmyślny i od dawna dojrzały zamiar zabicia własnego ojca Filipa II i buntu przeciw jego królewskiej władzy; zamiar mający na celu podburzenie holenderskich prowincji i umieszczenie się na czele ich rządu. Don Carlos we wstępie do tego rozmyślnego ojcobójstwa, pchnął sztyletem kilka osób dworu, a po­między niemi generalnego inkwizytora Espinosę, wówczas królewskiego ulubieńca. Słownym wy­rokiem wydanym przez radców państwa, któ­rym prezydował generalny inkwizytor, don Carlos skazany został na śmierć, a Filip II wyrok ten po­twierdził. Stanowczo zatem święte oficjum nie brało w nim udziału, bo inkwizytor generalny dzia­łał w tej sprawie jako prezes rady.

Don Carlos ani zginął uduszony poduszkami, ani przez przecięcie mu arterii w gorącej kąpieli, jak to pisano; lecz umarł na łóżku po półrocznej cho­robie wskutek nadużyć. Niektórzy historycy zapewniali, że go dobito lekarstwem, które król roz­kazał swojemu lekarzowi zadać mu; ale ten naj­trudniejszy do sprawdzenia punkt może być równie fałszywym jak inne. To pewna, że podczas choro­by don Carlosa i obłąkania jego umysłu, Filip nie chciał nigdy ani go widzieć, ani mu przebaczyć, mi­mo że z tego względu prawie wszystkie europejskie dwory wyprawiały do niego poselstwa; gniew jego ustal dopiero po śmierci syna.

Taka jest wierna historia don Carlosa. Chociaż pozbawiona wszelkiej nadzwyczajności jaką jej przypisują nietrzymający się prawdy historycy, za­sługuje ona jednak na zapisanie w rocznikach inkwizycji z czasów Filipa II. Taka zbrodniczość ze strony syna, i takie barbarzyństwo ze strony ojca, godne były wieków Torquemady i Valdesa.

Espinosa, uczeń i następca tych dwóch fanatyków, umarł na wygnaniu 5 września 1572 r., zezwoliw­szy na skazanie 4,68u osób obojga płci, z których 720 spalono żywcem a 360 w wyobrażeniach, 3,600 zaś dokończyło żywota na galerach, w więzieniu, lub w poniżeniu i nędzy.

Zdaje się, że ten generalny inkwizytor dla tego.

popadł w niełaskę, że podczas jego zarządu inni in­kwizytorowie nadużywali prawa ekskomuniki. Użyli jej przeciwko wielu urzędnikom, a głównie przeciw barcelońskiej municypalności. Lecz najbardziej roz­gniewała Filipa na Espinosę ekskomunika rzucona na deputację aragońską w r. 1571. Całe króles­two mocno się tern oburzyło, a król uznał, że przez poświęcenie swego ulubieńca oburzenie to uspokoi.

Po śmierci Espinosy, urząd generalnego inkwi­zytora Hiszpanii objął D. Pedro Ponce de Leon, biskup Placencyi. Papież wyprawił jego nominacyjną bullę 29 grudnia tegoż roku; lecz śmierć tego dziesiątego inkwizytora generalnego tak rychło nastąpiła, iż nie miał czasu udać się do Madrytu, ani rozpocząć pełnienia swoich obowiązków.

Kardynał Kasper de Quiroga, arcybiskup toledański, został jedenastym generalnym inkwizyto­rem Hiszpanii: nastąpił po Poncjuszu de Leon w początku roku 1573.

Pierwszym czynem Quirogi było, ustanowie­nia inkwizycyjnego trybunału w Galicji, gdzie jesz­cze nie istniał i ogłoszenie indeksu zakazanych książek.

Zarząd Quirogi odznacza się jeszcze w roczni­kach inkwizycji skandalicznym procesem wytoczo­nym wielu osobom wysoce znakomitym, a mianowicie:

Antoniemu Perezowi, pierwszemu ministrowi Filipa II, którego skutkiem było zniesienie aragońskich fuerosów (konstytucji tego królestwa) i ścięcie wiel­kiego justycyaryusza.

W r. 1575 generalny inkwizytor Quiroga wyto­czył proces wielkiemu mistrzowi kawalerów Świętego Jana Jerozolimskiego, który po utracie wyspy Ro­du tylko co uorganizował swój zarząd na wyspie Malcie. Ten wielki mistrz, mający nieograniczo­ną władzę, odmówił poddania swojej wyspy pod cu­dzą jurysdykcję, i nie chciał mieć nic wspólnego z hiszpańską inkwizycją, która zamierzała ustano­wić swój trybunał w Malcie, na mocy swojego wkra­czającego systemu. Wielki mistrz całą możliwą siłą bronił praw swoich, a wypadkiem całej tej sprawy było wykazanie, że hiszpańska inkwizycyą nie obawiała sie nawet attakować monarchów.

Dowiodła tego, w tej samej epoce, jeszcze po kil-kakroć, ekskomunikując królową Joannę Nawarską, i jej dzieci Henryka i Katarzynę de Bourbon.

Intrygi Filipa i jego inkwizytorów sprawiły, że papież rzucił tę ekskomunikę, nazywając ” w niej Joannę upartą heretyczką, i pozbawił ją jej kraju, oddając takowy pierwszemu lepszemu katolickiemu monarsze, byle ten objąwszy rządy, wygnał wszyst­kich heretyków.

Inkwizycja hiszpańska oddała także pod sąd Piotra Ludwika Borgię, wielkiego mistrza zakonu Montesa, obwinionego o sodomię, tudzież księcia Farnesego, władcę Parmy, lecz ci obaj zostali uwol­nieni.

Epoka owa odznacza się nadto procesem wyto­czonym papieżowi Sykstusowi Piątemu, jako błądzą­cemu w herezji. Papież ten ogłosił przekład Biblii w języku łacińskim, i zalecił jej czytanie, jako mo­gące przynieść wiernym niezmierne korzyści. To po­stanowienie papieża sprzeciwiało się wszystkiemu co uchwaliły bulle jego poprzedników, od Leona X, kiedy pojawiło się mnóstwo przekładów Biblii do­konanych przez Lutra i innych protestantów. Inkwizycja hiszpańska nadaremnie wysilała się na przeszkodzenie ogłoszenia tego przekładu. Lecz zaledwie tak straszliwy papież żyć przestał, święte oficjum potępiło Biblię Sykstyńską, a tern samem i papieża, tę nieomylną wyrocznię wiary. Utrzymują nawet że Sykstus V umarł otruty, tudzież że Filip II i inkwizytorowie nie byli obcy tej śmierci.

Sam proces Antoniego Pereza, stanowi część historii Arragonu pod panowaniem Filipa II, i należy do historii inkwizycji, której ten minister był jed­ną z najdostojniejszych ofiar.

Kiedy okrutny Filip wydał na śmierć Jana Escobedę, sekretarza don Juana Austriackiego, kazał potem uwięzić swojego ministra, pierwszego sekre­tarza stanu Antoniego Tereza, utrzymując, że winien jest przeniewierstwa, a raczej że widzi potrzebę pozbycia się go. Perez dwanaście lat siedział w wię­zieniu w Madrycie, w końcu zdołał umknąć, cho­ciaż chory w skutek tortury. Schronił się do Aragonu, w nadziei że tam spokojnie żyć będzie pod opieką politycznej konstytucji (fueros) tego króles­twa, która dawała królowi tylko prawo utrzymywa­nia przy trybunałach prokuratora lub komisarza oskarżyciela.

Gdy Perez schronił się do Arragonu, Filip wy­prawił tam rozkaz aresztowania go, ujęto go w Calatayodzie, lecz protestował przeciw temu gwałtowi, a gdy się odwołał do przywileju manifestados, za­wieziono go do Saragossy i zamknięto w więzieniu królestwa lub cielności, zwanym także więzieniem Fuero. Uwięzieni tam nie podlegali bezpośrednio królewskiej władzy i zależeli od sędziego pośredni­czącego, zwanego wielkim justycjariuszem Ara­gonu: przyjmowano tam tylko żądających tego lub niechcących być zamkniętymi w więzieniach królewskich. Więźniowie w Fuero, mieli ten przy­wilej, że wolni byli od tortury; mogli być oswobo­dzeni na słowo i apelować do wielkiego justycjariusza, od wszelkich wyroków jakich bądź sędziów. Trybunał wielkiego justycjariusza miał prawo rozpoznawania, czy wyrok sądu nie sprzeciwi się któremu z fuerowów królestwa: co czyniło go niejako podobnym do francuskiej izby kasacyjnej.

Lecz nie na tern kończyły się prawą tego try­bunału. Konstytucja królestwa upoważniała sędzie­go przyodzianego tą władzą do oświadczania, na żą­danie każdego z mieszkańców, że król albo jego sędziowie, urzędnicy, nadużywają siły, gwałcąc konstytucję lub przywileje królestwa. AV takich przypadkach wielki justycjariusz mógł siłą zbroj­ną bronić uciśnionych przeciw królowi, a tym bar­dziej przeciw jego namiestnikom i agentom.

Filip II z początku starał się u nieustającej deputaci królestwa o wydanie Pereza; ciągle mu odmawiano i król musiał posłać do Aragonu pro­ces rozpoczęty w Kastylii. Perez wkrótce posta­wił Filipa w konieczności odrzeczenia się prześla­dowania go.

Filip zaniechał tego aktem publicznym, aby unik­nąć wstydu uwolnienia go na mocy sądowego wy­roku; lecz nim wypuszczono Pereza na wolność, inkwizycja, chcąc poprzeć wolę króla, wytoczyła nowy proces ex-ministrowi, obwiniając go o herezję.  A tak religia posłużyła za pretekst w spra­wie, którą kierowały dworskie intrygi. Rada Naj­wyższa rozkazała, aby Perez i jeden z jego przyja­ciół sekretnie przeniesieni byli do więzienia świę­tego oficjum. Temu rozkazowi mocno się oparła straż więzieniu konstytucyjnego, nie chcąc go wy­dać inaczej jak za upoważnieniem wielkiego justycjariusza. Inkwizytorowie zmusili tego urzędnika do wydania go, i już Perez wyszedł był z jednego wię­zienia, aby był zaprowadzony do drugiego, gdy kilku szlachty z Saragossy, niedopuszczającej najmniej­szego naruszenia ich Jutrosów, podburzyło naród. Natychmiast dały się słyszeć krzyki: zdrada! niech żyje naród! niech żyje wolność! niech żyją fuerosy! śmierć zdrajcom! kilka tysięcy zbrojnych udało się do vice-króla i zamordowało go; w tejże chwili inne zbrojne gromady podłożyły ogień pod pałac inkwizycji, i bunt ten uspokojono dopiero po­wróceniem Pereza do więzienia konstytucyjnego.

Inkwizytorowie znaleźli się w tern krytyczniej-szem położeniu, że nie mogli przy aresztować niko­go; ale że nie mieli zwyczaju ustępować, skoro zatem uspokojono miasto, ustanowili komitet rad­ców prawnych, przeznaczony do rozpoznania całej Sprawy i dania swojej opinii. Adwokaci, prze­kupieni przez dwór i inkwizycję, oświadczyli, że in­kwizytorowie przekroczyli swoją władzę, gwałcąc przywileje królestwa, i że nie ma władzy, któraby miała prawo to czynić, wyjąwszy króla i kortezów; lecz jeżeli inkwizytorowie zażądają od wielkiego justycyaryusza, aby więzień był im wydany, a uzyska­nie przywileju było zawieszone tylko, na czas trwa­nia procesu i aż do zapadnięcia wyroku, można-by wydać więźnia bez naruszenia przez to praw królestwa.

Przyjaciele Pereza utrzymywali, że zawieszanie gwałciło równie przywilej jak i odroczenie go, i nie mieli wcale trudności w udowodnieniu tego. Ale dworscy intryganci i inkwizytorowie przemogli, i po­tajemnie przygotowano się do wydania Pereza. Zgromadzono w Saragossie mnóstwo familiarów świętego oficjum i przeszło trzy tysiące wojska; ale w chwili gdy aresztowany miał wychodzić z kon­stytucyjnego więzienia i miał być zamknięty w wię­zieniu inkwizycji, mieszkańcy rzucili się na żoł­nierzy i familiarów zamykających ulice, i zabiw­szy wielu, resztę zmusili do ucieczki, równie jak i przekupionych urzędników, a Pereza uwolnili z rąk inkwizytorów, tak, iż schronił się do Francji.

Sprawa ta, dowodząca jak Arragonowie niena­widzili zawsze despotyzmu swoich królów i zapa­miętałości inkwizycji, mimo to stała się zgubną dla mieszkańców Saragossy; bo Filip II i święte oficjum wkrótce górą stanęli; aresztowania i stosy zdziesiątkowały tę szlachetną ludność, których ca­ły występek stanowiła chęć obrony praw swoich. Prawie całą szlachtę Saragossy poświęcono wściek­łości Filipa; spalono nawet portret Pereza, a wiel­kiego justycjariusza ścięto. Ten to urzędnik przed złożeniem przysięgi królowi: „My, którzy znaczymy tyle co ty, a możemy więcej aniżeli ty, obwołujemy cię naszym królem, z warunkiem, że szanować bę­dziesz nasze fuerosy Filip II śmiał zniszczyć te przywileje, i nie lękał się splamić oręża wojsk swoich krwią własnych poddanych.

Powstanie aragońskie podało mu pretekst, któ­rego szukał od dawna, aby mógł znieść bezpośrednio magistraturę wielkiego justycjariusza królestwa i wszystkie futrosy pierwotnej konstytucji ogra­niczającej jego potęgę. Filip II chciał zostać sa­mowładnym panem Arragonu, a inkwizycja poma­gała mu do spełnienia tego gwałtu.

Na większą jeszcze uwagę zasługuje w tej sprawie okoliczność, że Filip III następca Filipa II, nie tylko naprawił pamięć Pereza, oraz wszystkich innych ofiar z owej epoki, lecz nadto wydał edykt w którym ogłosiło: „iż oświadcza, że nikt nie okazał się winnym zdrady stanu, i przyznaje, że każdy są­dził się w prawie bronić praw swojej ojczyzny.”

Jedenasty inkwizytor generalny Quiroga, który brał tak czynny udział we wszystkich tych wypad­kach, umarł 20 listopada 1594 r. Uważamy za zbyteczne powtarzać co chwila, że auto-da-fe odby­wały się po różnych punktach Hiszpanii, gdzie istniały trybunały świętego oficjum; poprzestajemy na rekapitulacji ofiar skazanych podczas zarządu tego arcybiskupa: 2,816 indywiduów spalono żyw­cem, 1,408 w wyobrażeniach, 14,080 uległo różnym karom; co czyni razem 18,305 skazanych.

Don Heronim Mauriąue de Lara dwunasty ge­neralny inkwizytor, nastąpił po Kasprze Quirodze; był to syn kardynała Mauriquego, który za Karola Piątego piastował ten sam urząd. Historia inkwizycji nie przedstawia nic godnego uwagi za jego rządu, który zresztą trwał bardzo krótko, bo de Lara umarł w r. 1595 w dziesięć miesięcy po Quirodze.

Na czele hiszpańskiej inkwizycji stanął potem biskup Korduby, Don Piotr Porto-Carrero. Ten trzynasty inkwizytor generalny wkrótce cofnął się do diecezji Cuenca, ulegając rozkazowi papieża.

W tej to epoce, to jest w r. 1598, umarł Filip H. Jego panowanie stanowiło jeden z najbardziej od­znaczających się periodów w historii hiszpańskiej inkwizycji; dopuszczał się on największych okru­cieństw; a jednak współczesny Filipa H, Karol IX Francuzki, niecny Karol IX przewyższył je wszyst­kie w jednym dniu; bo nakazał rzeź Świętego Bar­tłomieja, której zabójczy dzwon długo jeszcze roz­legać się -będzie pod portykami zakrwawionego Luwru.