Trzeci rozdział pracy magisterskiej
W przemówieniu do naukowców wygłoszonym w katedrze kolońskiej 15. listopada 1980 roku Jan Paweł II zachęca, aby to spotkanie potraktować jako znak gotowości do dialogu między nauką a Kościołem. Wspomina jednocześnie zmarłego 700 lat temu w Dominikanerkonvent Alberta nazwanego przez współczesnych przydomkiem „Wielki”, bodaj jako jedynemu uczonemu w dziejach.
Albert działał w swoich czasach w wielu dziedzinach: jako zakonnik i kaznodzieja, jako przełożony zakonu i jako biskup oraz jako rozjemca w swoim mieście Kolonii. Ale do historii powszechnej przeszedł jako badacz i uczony, który w szerokim zakresie opanował wiedzę swego czasu i nadał jej nowy kształt w ogromnym dziele swego życia.
Papież próbuje unaocznić duchową sytuację czasów Alberta, którą znamionuje coraz lepsze poznanie pism Arystotelesa i nauki arabskiej. Chrześcijański Zachód wskrzesił i naukowo rozwinął tradycje późnego antyku chrześcijańskiego. Przeciwstawia się mu niechrześcijański system objaśniania świata, opierający się wyłącznie na świeckiej racjonalności. Wielu myślicieli chrześcijańskich, wśród nich wielkie autorytety, upatrywało w tym wyzwaniu przede wszystkim zagrożenie. Sądzili, że wobec tego muszą bronić historycznej tożsamości tradycji chrześcijańskiej. Istniały bowiem także radykalne jednostki i grupy, które były przekonane o istnieniu nierozwiązalnego konfliktu między tą naukową racjonalnością a prawdą wiary i optowali za ową naukowością.
Albert wytyczył drogę biegnącą pomiędzy tymi ekstremami: uznaje roszczenie nauki, opartej na przesłankach racjonalnych, do poznawania prawdy, jej treść przyswaja, uzupełnia, koryguje i w dalszym ciągu rozwija w ramach autonomicznej racjonalności nauki. Przez to właśnie nauka staje się własnością świata chrześcijańskiego. Dzięki temu niezwykle wzbogaca się chrześcijańskie rozumienie świata, a zarazem chrześcijaństwo nie musi się wyrzekać żadnego z istotnych elementów swej tradycji czy wręcz fundamentu wiary. Bo między rozumem, przez swą pochodzącą od Boga naturę danym dla prawdy i zdolnym do jej poznania, a wiarą, która całą swoją prawdę zawdzięcza temu samemu źródłu, nie może istnieć zasadniczy konflikt. Jan Paweł II stwierdza odważnie, że to właśnie wiara potwierdza autonomię rozumu naturalnego.
Wiara zakłada tę autonomię, gdyż przyjęcie wiary zakłada owa wolność, która jest atrybutem tylko istot rozumnych. Jednakże okazuje się, że wiara i nauka należą do różnych wzajemnie nieprzekładalnych porządków poznania. Ale wobec tego okazuje się, że rozum nie może poznać wszystkiego sam z siebie, że jest on skończony. Rozum musi przedzierać się przez wiele prawd szczegółowych. Jedność prawdy i świata w jej zasadniczym rdzeniu rozum potrafi pojąć tylko na sposób właściwy poszczególnym dziedzinom wiedzy: również filozofia i teologia stanowią wysiłki poznawcze o skończonych możliwościach; potrafią one ukazać jedność prawdy tylko w zróżnicowaniu, czyli w otwartym układzie odniesienia.
Papież uważa, że dziełem Alberta jest afirmatywne przyswojenie nauki racjonalnej w takim układzie odniesienia, w którym uzyskuje ona potwierdzenie swej autonomii, a zarazem pozostaje zorientowana na ostateczny cel określony przez wiarę. Zawdzięczamy Albertowi położenie podwalin intelektualizmu chrześcijańskiego, którego zasady pozostają aktualne do dziś. Dokonana przezeń synteza ma dla nas charakter przykładu i dlatego słuszne jest pamiętać o jej zasadach, gdy zatrzymujemy się nad współczesnymi problemami nauki, wiary i Kościoła.
Dla wielu ludzi istota tych problemów tkwi we wzajemnym stosunku Kościoła i współczesnej nauki. Możemy powiedzieć, że dziś sprawy te są już przezwyciężone – dzięki sile przekonywania nauki, a zwłaszcza dzięki wysiłkom teologii naukowej, która pogłębiła rozumienie wiary i uwolniła je od wielu historycznych ograniczeń. Magisterium Kościoła od czasu I Soboru Watykańskiego wielokrotnie przypominało te zasady – ostatnio uczyniono to wyraźnie w nauczaniu Vaticanum II – o których była już mowa w dziele Alberta Wielkiego. Sobór wskazał na rozróżnienie porządków poznania wiary i rozumu, uznał autonomię i wartości nauki i opowiedział się za swobodą badań naukowych. Nie obawiamy się tego, a wręcz uważamy to za wykluczone, by nauka oparta na podstawach racjonalnych i kontrolowana pod względem metodologicznym mogła dojść do wniosków nie dających się pogodzić z prawdą wiary. Może to się zdarzyć tylko tam, gdzie ignoruje się lub neguje odrębność obydwu porządków poznania – stwierdza Jan Paweł II.
W dalszej części przemówienia zauważa, że ta refleksja, która powinna towarzyszyć naukowcom, mogłaby dopomóc w przezwyciężeniu historycznych obciążeń we wzajemnych stosunkach Kościoła i nauki i umożliwić partnerski dialog, który wszak w wielu dziedzinach jest już faktem. Chodzi przy tym nie tyko o przezwyciężenie przeszłości, lecz także o problemy nowego typu, wynikające z roli nauki w całokształcie współczesnej kultury.
Efekty poznawcze współczesnej nauki doprowadziły do głębokich przeobrażeń świata ludzkiej techniki. W rezultacie warunki bytowania zmieniły się w niesłychanym stopniu i uległy znacznej poprawie. Postęp w poznaniu naukowym stał się motorem powszechnego postępu kulturowego. Techniczne przeobrażenie świata zaczęło wydawać się ludziom sensem i celem nauki. Tymczasem okazało się, ze postęp cywilizacyjny nie zawsze prowadzi do polepszenia warunków życia. Istnieją niezamierzone i nieprzewidziane skutki, które mogą okazać się niebezpieczne i zgubne, by wspomnieć tylko problem ekologiczny, powstały w wyniku postępu uprzemysłowienia bazującego na odkryciach naukowych i technicznych. W ten sposób rodzą się poważne wątpliwości, czy w ostatecznym rozrachunku postęp w ogóle służy człowiekowi. W konsekwencji takie wątpliwości dotyczą nauki pojmowanej technicznie. Kwestionuje się jej sens, jej cele, jej znaczenie dla człowieka.
Zagadnienie to nabiera szczególnej wagi wobec zastosowania kategorii nauk przyrodniczych do myślenia o człowieku. Tzw. nauki o człowieku doszły do doniosłych i obiecujących wyników poznawczych, dotyczących ludzkiego działania i zachowania. Istnieje jednak niebezpieczeństwo nadużywania ich w celu manipulowania człowiekiem oraz ekonomicznego i politycznego panowania.
Jeśli naukę rozumieć jako dziedzinę w swej istocie techniczną, to zrozumiałe staje się dążenie do takiego sposobu jej uprawiania, który gwarantuje pomyślny rezultat techniczny. Za poznanie uważa się wówczas to, co prowadzi do sukcesu. Świat będący przedmiotem poznania naukowego zostaje sprowadzony do kompleksu zjawisk, na które można oddziaływać, do układu związków funkcjonalnych, które bada się jako takie. Taka nauka może uważać siebie jedynie za funkcję. Idea prawdy staje się wówczas zbyteczna, a niekiedy wręcz deklaruje się rezygnację z niej. Sam rozum wreszcie wydaje się czystą funkcją lub instrumentem istoty, której sens istnienia tkwi po prostu w życiu jako takim – znajduje się więc poza poznaniem i nauką.
Nasza kultura we wszystkich dziedzinach przeniknięta jest nauką, w dużej mierze uprawianą w sposób funkcjonalistyczny. Dotyczy to także dziedziny wartości i norm i w ogóle orientacji duchowej. Właśnie tutaj nauka natrafia na swoje granice. Mówi się o kryzysie legitymizacji nauki, lub wręcz o kryzysie orientacji całej naszej kultury naukowej. Na czym polega istota tego kryzysu? Otóż sama nauka nie jest w stanie udzielić pełnej odpowiedzi na pytanie o sens, które wyłania się w obliczu kryzysu.
Wypowiedzi naukowe mają zawsze charakter cząstkowy. Znajdują one swoje uzasadnienie tylko w relacji do określonych założeń, podlegają procesowi postępu naukowego, który może je korygować i czynić przestarzałymi. Jan Paweł II stawia pytanie: w jaki sposób może być rezultatem dociekań naukowych coś, co najpierw stanowi ich usprawiedliwienie, a zatem musi być przez nie pierwotnie założone?
Nauki szczegółowe nie są w stanie udzielić odpowiedzi na pytanie o sens, a nawet nie są w stanie w ramach swych założeń tego pytania postawić. A przecież odpowiedź na to pytanie nie może być odraczana w nieskończoność. Wobec rozpowszechnianej wiary w możliwość nauki, gdy przychodzi rozczarowanie – wówczas wiara ta łatwo przeradza się we wrogość do nauki. W ten sposób powstaje próżnia, do której niepostrzeżenie przenikają ideologie. Ideologie te prezentują się jako naukowe, ale swoją atrakcyjność zawdzięczają istnieniu usilnej potrzeby odpowiedzi na pytanie o sens oraz dążeniem do zmian społecznych czy politycznych. Funkcjonalistyczna, uwolniona od wartości i wyobcowana z prawdy nauka bez trudu może pójść na służbę takich ideologii; rozum zredukowany do funkcji instrumentalnych naraża się na niewolę. Wreszcie występują też nowe zjawiska zabobonności, sekciarstwa i tzw. nowych religii, których pojawienie się związane jest z kulturowym kryzysem orientacji.
Wiara pozwala widzieć przenikliwie i unikać tych błędnych dróg. Jednak ten ogólny kryzys dotyka także naukowca, będącego człowiekiem wierzącym. Musi on zadawać sobie pytanie, w jakim duchu, w jakiej orientacji on sam uprawia naukę. Musi on bezpośrednio lub pośrednio wziąć na siebie zadanie ciągłej weryfikacji procedur badawczych i hierarchii celów nauki w aspekcie pytania o sens.
W tej sytuacji Kościół nie doradza ostrożności i rezerwy, lecz zachęca do odwagi i zdecydowania. Nie ma powodów unikać poznawania prawdy, czy obawiać się jej. Prawda i wszystko, co prawdziwe, stanowi wysokie dobro, któremu powinniśmy służyć z miłością i radością. Także nauka jest drogą do prawdy, gdyż w niej rozwija się pochodzący od Boga rozum, który ze swej natury dany jest nie dla błędu, lecz dla poznania prawdy.
Musi to także odnosić się do nauki zorientowanej techniczno – funkcjonalistycznie. Wypaczeniem sensu nauki jest rozumienie jej tylko jako metody sukcesu, natomiast usprawiedliwione jest ocalenie sukcesu jako sprawdzianu poznania, na którym sukces ten się opiera. Nie możemy w świecie techniki widzieć królestwa uwolnionego całkowicie od wartości prawdy. Świat ten nie jest bynajmniej pozbawiony sensu: prawdą jest, że technika poprawiła radykalnie warunki ludzkiego życia, zaś trudności, niesione przez negatywne skutki postępu cywilizacji technicznej nie uprawniają do zapomnienia o dobrach, które zawdzięczamy właśnie temu postępowi.
Nie ma podstaw do traktowania naszej kultury, w której żyjemy (naukowo – technicznej), jako przeciwstawnej Bożemu światu stworzenia. Wprawdzie jasne jest, że poznanie techniczne może być wykorzystane zarówno ku dobremu, jak i ku złemu. Kto bada oddziaływanie środków toksycznych, ten będzie mógł użyć wyników swych badań do leczenia, ale też i do zabijania. Nie może być jednak wątpliwości, jakimi kryteriami mamy się kierować, aby odróżniać dobro od zła. Nauka techniczna zorientowana na przeobrażenie świata znajduje swoje usprawiedliwienie w służbie człowiekowi i ludzkości.
Nie można powiedzieć, że postęp zaszedł za daleko, dopóki wielu ludzi i całe narody żyją w przygnębiających, a nawet uwłaczających ludzkiej godności warunkach, które mogą ulec poprawie za sprawą dorobku naukowo – technicznego. Czekają nas jeszcze ogromne zadania, od których nie możemy się uchylać. Ich wypełnianie jest braterską służbą bliźniemu, do której jesteśmy zobowiązani przykazaniem miłosierdzia wobec cierpiących niedostatek.
Wyświadczamy bliźniemu braterską przysługę, rozpoznając w nim ową godność, która przysługuje mu jako istocie rozumnej; mówimy o godności osobowej. Wiara uczy nas, że człowiek wyróżnia to, iż jest on stworzony na obraz i podobieństwo Boga; tradycja chrześcijańska dodaje, że człowiek jest stworzony ze względu na niego samego, że nie jest środkiem do jakiegokolwiek celu. Dlatego godność osoby ludzkiej jest nadrzędnym kryterium oceny wszelkich zastosowań wyników badań naukowo – technicznych.
Ma to szczególne znaczenie, skoro sam człowiek w coraz większym stopniu staje się przedmiotem badań i obiektem technik oddziaływania na człowieka. Tego rodzaju oddziaływanie samo w sobie nie jest czymś niedopuszczalnym, bowiem człowiek wszak też należy do natury. Oczywiście powstają tu niebezpieczeństwa i problemy, które z racji ogarniających cały świat następstw cywilizacji technicznej stawiają większość narodów przed całkiem nowymi zadaniami. Te niebezpieczeństwa i problemy są od dawna przedmiotem międzynarodowej dyskusji.
O poczuciu wysokiej odpowiedzialności współczesnej nauki świadczy fakt, że ona sama podejmuje te fundamentalne kwestie i dąży do ich rozwiązania środkami naukowymi. Nauki o człowieku i nauki społeczne, ale także nauki humanistyczne, zwłaszcza filozofia i teologia, wszechstronnie posunęły naprzód refleksję współczesnego człowieka nad sobą samym i swoim istnieniem w świetle nauki i techniki. Duch naszej epoki, który uskrzydla rozwój nowoczesnych nauk przyrodniczych, postawił sobie za cel także naukowe zadanie człowieka oraz jego społecznego i kulturalnego środowiska życiowego. Opinia publiczna dowiedziała się o niemal nieograniczonej wielkości odkryć naukowych, które także wywierają skutki w życiu publicznym.
[ciąg dalszy tej pracy jutro – trzeci rozdział pracy magisterskiej]